sobota, 17 marca 2012

Dzień trzeci - Pięciu Stawów - Zawrat - Murowaniec - Kuźnice

Nie lubię ostatnich dni czegokolwiek. Ostatnich dni wakacji, ostatnich dni wyjazdów wszelakich, ostatnich dni weekendu, pobytu w górach. Niedziela. Jak na ten weekend przystało: nie przemęczamy się. Nie robimy dużych odległości, nie pokonujemy olbrzymich deniwelacji. Późno wpadliśmy na pomysł, żeby jeszcze tego dnia wejść na Szpiglasowy Wierch. Zdecydowanie zbyt późno, żeby jeszcze tego dnia zdążyć wdrożyć ten plan w życie. Czekamy aż otworzą jadalnię, żeby nabrać wrzątku do termosów, jemy kanapki i po spakowaniu się (kurs szybkiego pakowania na urodziny poproszę!) ruszamy w drogę. Kierunek: Zawrat.

Po drodze mijamy Kozi, z którego już rano schodzą turyści, obserwujemy też ludzi wchodzących na Szpiglas. W tą samą stronę co my przez długi czas nie idzie nikt. Pogoda znów jak z bajki. Słońce, bezchmurne niebo, idealna temperatura.
W momencie, gdy się przebierałam, zapozowałam Arturowi w koszulce bez rękawków. Piszę to, żeby było jasne, że nie całą drogę tak szłam :) Zdjęcie idealne na szantaż "bo pokażę mamie...".

(fot. A. Kawka) "Tak mamo, mam czapkę"



W okolicach Dolinki Pod Kołem oglądamy Świnicę, Walentkowy Wierch, Gładki Wierch, oraz przełęcze między nimi i piękne nawisy, które robią wrażenie. Grań robi na mnie takie wrażenie, że… w tym roku już nie, ale w przyszłym przypatrzę się jej dokładniej J I bliżej. Artur postanawia zrobić wspólne zdjęcie, a z racji, że nie ma kto nam go zrobić, ustawia samowyzwalacz. I… pierwsze zdjęcie to falstart, ale uwielbiam je.

Drugie zdjęcie już wyszło. Ja jednak 10 punktów przyznaję pierwszemu :)

Podchodzimy pod Zawrat. Na Zawracie dwójka ludzi, którzy wybierają się na Zawratową Turnię. Też nas kusi niemiłosiernie, ale mamy spotkać się w Murowańcu ze znajomymi, więc rezygnujemy z żalem z tego planu. Samo wejście na Zawratową Turnię nie zajmuje wiele czasu, jednak nie wiemy jak pójdzie nam samo zejście z Zawratu i w jakim czasie będziemy przy schronisku. Za nami też idą ludzie z deskami na nogach.

Skiturowcy podchodzący na Zawrat.




(fot. A. Kawka) Znów Zawratowa robi za tło.

Na samej przełęczy pstrykamy fotki.

(fot. A. Kawka) Stamtąd wracamy.


(fot. A. Kawka) Drugi cwaniak.



Patrzę na stromy stok pode mną i myślę "dobra dobra, ale którędy tu się schodzi tym Zawratem". Robię parę kroków w jedną i drugą stronę. Aha, rozmumiem, czyli tędy. Przeraziło mnie to, że za wypukłą bułą tuż pod stopami nie widzę co jest dalej - jak stromo, jaki śnieg, czy skały wystają oblodzone. Chwila przerwy, nie mówić nic do mnie, nie patrzeć.


Widok z początku miejsca zejścia.

Widok na miejsca zejścia.
(fot. A. Kawka) Chwila kontemplacji.
(fot. A. Kawka) I schodzimy.
W schronisku byliśmy przed znajomymi, ogrzaliśmy się, zjedliśmy coś i gdy już wszyscy byli w komplecie ruszyliśmy do Kuźnic. Oczywiście Upłazem :)

To był dobry weekend!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz