piątek, 29 czerwca 2012

Dzień 4 - 6.06.2012 - Dolina Pięciu Stawów Polskich.

Dzień trzeci był dniem deszczowym. Pochodziliśmy po Zakopanem, poznaliśmy jego historię i wiele ciekawostek. Historie te pobudziły moją chęć do nabycia pozycji wydawniczej "Przedwojenne Tatry. Zakopane i Podhale. Najpiękniejsze fotografie". Jako, że nie mogę sobie pozwolić na takie rarytasy, dostałam tę pozycję na urodziny od Artura. Hura!
Dzień czwarty to wycieczka do mojej ulubionej doliny - Doliny Pięciu Stawów Polskich.

Busem podjeżdżamy do Polany Palenicy. Poniżej Polany Palenicy znajduje się Łysa Polana- to miejsce, dokąd sięgał lodowiec ostatniego zlodowacenia. Po drodze mijamy potok Waksmundzki, który łączy się z Białką. Obydwie rzeki mają charakter roztokowy.

Uchodzący Waksmundzki do Białki.
W listopadzie, gdy byłam w Dolinie Roztoki na wyjeździe badawczym, po okresie suszy hydrologicznej poziom wody w Waksmundzkim był bardzo niski. Na zdjęciu również widać, że poziom nie jest zbyt wysoki, ponieważ zrobione zdjęcie było po dłuższym okresie bezdeszczowym, jednak sytuacja nie był tak "dramatyczna" jak w listopadzie. Przy rzecze Białce rośnie olszyna karpacka.

Za mostem, z którego zostało wykonane zdjęcie, droga wznosi się już na zbocze doliny i biegnie po głazowisku moreny bocznej Doliny Białej Wody, aż do Wodogrzmotów Mickiewicza, które stanowią próg skalny zbudowany z różowych granitów - barwę zawdzięczają różowym skaleniom




Wodogrzmot pośredni
Zaraz za Wodogrzmotami szlak zielony prowadzi bardziej ku południowemu zachodowi. Wchodzimy do Doliny Roztoki, która stanowi odgałęzienie Doliny Białki - jest doliną zawieszoną nad dnem głównej doliny. Początek zielonego szlaku, to wędrówka po granitowych schodkach, gdzie obserwujemy liczne wygłady lodowcowe - wygładzona przez lodowiec powierzchnia skały granitowej. Idziemy dnem doliny poniżej stromych zboczy Wołoszyna, następnie Świstowej Czuby. Za olbrzymim granitowym blokiem o nazwie Dziadula kończy się las i zaczyna kosodrzewina. Po przeciwnej stronie doliny oglądamy zawieszony kocioł lodowcowy - Buczynową Dolinę. Po solidnym kursie semestralnym geomorfologii, o wiele lepiej ogląda się takie dolinki, znając genezę ich powstania. I na Buczynową patrzę już inaczej niż dotychczas. W kotle tej dolinki lodowiec istniał jeszcze 9-10 tys. lat temu. Idziemy wzdłuż potoku zielonym szlakiem, wchodząc stopniowo na próg Wielkiego Stawu i oglądamy największy wodospad Tatr - Siklawę. W tym miejscu widzimy wiele rys lodowcowych na wygładach. Również widok na wyraźnie U-kształtny charakter Doliny Roztoki jest z tego miejsca najlepszy.

Dolina Roztoki.



Niebieskim szlakiem idziemy do mojego ulubionego schroniska, na szarlotkę oczywiście. Nie jestem entuzjastą szarlotek, średnio za nimi przepadam, jednak szarlotce, która zajmuje pierwsze miejsce w rankingach nie mówię nie :) Odpoczywamy chwilę, chociaż tak naprawdę nie zdążyłam się zmęczyć (troszkę mnie i Paulinie brakuje tak zwanej "wyrypy", ale nie miejsce i nie czas na dawanie sobie w kość).


Po chwili ruszamy niebieskim szlakiem, przez zbocza Świstowej Czuby do Morskiego Oka. Zimą szlak ten jest zamykany, ze względu na dużą częstotliwość występowania lawin. Po drodze pstrykam jeszcze parę zdjęć ulubionej dolince.

Piątka.



Piątka po raz drugi.


Idziemy piargami. Głęboki Żleb robił na mnie zawsze ogromne wrażenie, robi i tym razem.

Piargi.

Podchodząca grupa 7.
No siema.



Przy Morskim Oku zatrzymujemy się dosłownie na chwilę, po czym ruszamy a(o)sfalt(d)ową  drogą do Polany Palenicy, gdzie czeka na nas bus. Ogromna dawka wiedzy zostaje w głowach, mam nadzieję, że na długo.



Fotogeniczny Mnich.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

4.06.2012 - Dzień drugi


Cała grupa spotyka się pod skocznią w Zakopanem, pod Wielką Krokwią, która usytuowana jest na północnym stoku góry Krokiew (1378 m n.p.m.). Jest to wzniesienie reglowe, i właśnie Tatry reglowe są dzisiejszym naszym celem. Pod samą skocznią znajdują się osady piaskowe, które przykrywają flisz.  Po krótkim omówieniu dzisiejszej planowanej trasy oraz po przyglądnięciu się mapie geologiczne Tatr, ruszamy czarnym szlakiem Drogą pod Reglami. Jest to szlak u podnóża Tatr Zachodnich, szczególnie polecany osobom starszym, dzieciom oraz mniej sprawnym turystom. Kiedyś droga ta była nazywana Żelazną Drogą – od XVIII wieku stanowiła połączenie dwóch ośrodków hutniczych w Kościelisku oraz w Kuźnicach (o hutnictwie więcej napiszę później, przy okazji wycieczki do Kościeliskiej Doliny oraz do Kuźnic).




 Znajdujemy się w reglu dolnym, gdzie powinny rosnąć pojedyncze świerki, a tu znajduje się ich stosunkowo dużo, co jest związane z działalnością człowieka – sprowadzenie świerków alpejskich za czasów, gdy był tu zabór austriacki. Świerki te są często wyschnięte, ponieważ na Drodze pod Reglami są wystawione na działanie promieni słonecznych. Duże zasługi w niszczeniu lasów świerkowych ma kornik drukarz (uwielbiam tą nazwę J ). W XVIII i XIX wieku drzewa były mocno eksploatowane jako paliwo do pieców hutniczych.



Ruszamy w kierunku Dolinu ku Dziurze. U wejścia do doliny widzimy w dnie potoku pod mostkiem, pochylone ku północy warstwy wapieni eoceńskich. W dni potoku widzimy niewielkie kaskady, które powstały na ciemnych, warstwowanych wapieniach retyku. 




Z biosfery, to mogę napisać jedynie, że występują tu buki oraz jodły:) .

Za mostkiem widzimy już tylko jasne dolomity środkowego triasu. Po lewej stronie znajduje się wapienna skałka, w której znajduje się Jaskinia Dziura. Niegdyś jaskinia ta służyła za schronienie dla pasterzy, w XIX wieku nazywana była „Zbójnicką Jamą” – ukrywać się miał w niej zbójnik Wojciech Mateja, który okradał baców między innymi z oscypków :D Czuję, że bym się z nim dogadała, bo też bym mogła być zbójnikiem, gdybym żyła w XIX wieku w Zakopanem i też bym z oscypków okradała J Mniam! 
Sama jaskinia to komora o długości około 50 metrów. Geneza powstania tej jaskini wiąże się z krążącym w skale gorącymi wodami hydrotermalnymi i jest to jedyna w Polskich Tatrach jaskinia hydrotermalna. W ścianach jaskini można dojrzeć miskowate zagłębienia, którą są świadectwem zawirowań wód w czasie przepływu w jaskini.


W jaskini.

Zagłębienia w stropie jaskini.



Wracamy Doliną ku Dziurze znów na Drogę pod Reglami i wchodzimy w Dolinę Strążyską. W potoku dostrzegamy duże obtoczone głazy, które są brekcją złożoną z okruchów dolomitowych, które są zlepione białymi żyłami dolomitu. Gdy znajdujmy się na wysokości około 1000 m n.p.m., widzimy po prawej stronie postrzępione turniczki dolomitowych Kominów Strążyskich, które znajdują się u podnóży Smakowej Czuby (1189 m n.p.m.). Warto wspomnieć, że znajduje się tu jedno z najniższych stanowisk kosodrzewiny. W końcu dochodzimy do Polany Strążyskiej, która kiedyś była miejscem wypasu owiec. Na hali można dostrzec pojedyncze bloki, które oderwały się ze ścian skalnych, a największy taki wapienny blok nazywa się „Sfinks” i prawdopodobnie zsunął się po niewielkim lodowczyku (w epoce lodowcowej)na Polanę Strążyską z Giewontu. Na polanie są pozostałości po pasterstwie – szałasy. W jednym z nich jest bufet, gdzie podają najgorszą szarlotkę świata podobno. Na chwilę przysiadamy, omawiamy mapę geologiczną i ruszamy ku „Siklawicy”.




Z Siklawicy wracamy znów Doliną Strążyską. Czemu taki wybór? Ano dlatego, że część grupy stwierdziła, że bez sensu iść na Sarnią Skałę, bo "i tak nic nie widać". No cóż, nie każdy musi być zapalonym górołazem.
Robimy jeszcze jeden średnio sensowny manewr, bo wchodziły w Dolinę Białego od północnej strony.
Idąc Doliną Białego oglądamy po lewej stronie dolomitowe Koryciska, oraz sztolnię, w której na początku lat pięćdziesiątych XX wieku eksploatowano dolnotriasowe czarne łupki z tufitmi, które wydobywano z uwagi na nieco większą zawartość pierwiastków promieniotwórczych.


Wejście do dawnej sztolni.


Idziemy jeszcze nieco Doliną Białego w stronę południową, po czym wracamy do ośrodka, z głowami pełnymi wiedzy. 

niedziela, 10 czerwca 2012

Wydział Nauk o Ziemi w Tatrach - dzień I

Na praktyki cieszyłam się już od dłuższego czasu, mimo, że wyjazd grupki osób w Tatry, z czego 90% osób nigdy nie było w górach, nie wróży sukcesu. Wiedziałam też, co mnie czeka - poznawanie Tatr od strony bardziej naukowej, ma inny charakter niż samodzielne chodzenie po górach. Topografię odstawiam na bok, chęć zmęczenia się też zostawiam na inny raz, szczyty poczekają. Geologiczne poznawanie Tatr wymaga cierpliwości, przystawania w miejscach, gdzie nigdy nie przyszłoby nam do głowy stanąć, zmniejszyć tempo chodzenia i... chłonąć wiedzę od prowadzącego. Dużym szczęściem jest, że trafiło mi się być w grupie, gdzie prowadzący to górołaz, który dużo czasu przebywa w Tatrach, bada te Tatry i ma szeroką wiedzę, potrafi rozwodzić się zarówno na tematy geologiczne, geomorfologiczne, botaniczne, dendrochronologiczne i inne. Jedynym moim zadaniem było więc słuchać, chłonąć wiedzę, pytać i zapisywać.


Blisko, bliżej, coraz bliżej.


Do Zakopanego dojeżdżamy około 16:00 po długiej podróży, która u mnie zaczęła się zabieganym porankiem. Idziemy do pensjonatu "Świerk", gdzie mamy zakwaterowanie, rzucamy torby do pokojów i idziemy na zbiórkę.


Różne są szkoły przytraczania rzeczy :)


Dziś krótki spacer, ogólna charakterystyka regionu, której dokonujemy ze wzgórza Antałówki (940m.n.p.m). Wzgórze to jest dobrym miejscem widokowym, skąd widać Tatry, Pogórze Spisko-Gubałowskie, Rów Podtatrzańskie, Kotlinę Orawsko-Nowotrską oraz Beskidy. Mówimy co nieco o osadowych skałach (flisz karpacki - te same skały, które przeważnie budując Beskidy) budujących Antałówkę oraz Gubałówkę, o fliszu karpackim w Rowie Podtatrzańskim (Zakopane), który jest przykryty osadami fluwio-glacjalnymi (piaski).

Krokiew i Giewont z Antałówki.


 Na nieszczęście zaczyna padać, więc schodzimy. Coś mi się ubzdurało, że już wracamy do ośrodka i kończymy na dzień dzisiejszy i pobiegłam dołączyć do innej grupy, która jeszcze miała zajęcia, bo mało mi było na dzisiaj Zakopanego. Jak się później okazało, zajęcia wcale się nie skończyły, dalej trwały, i to ja zwiałam z zajęć. Drugiego dnia dostałam reprymendę "Proszę nie uciekać z zajęć przed ich zakończeniem". Ups :)

Miałam okazję jednak zobaczyć Willę Witkiewiczówkę, willę w stylu zakopiańskim, która została wybudowana według proejktu Jana Koszczyca-Witkiewicza.

Willa Witkiewiczówka.